Opłata adiacencka to jedna z najbardziej kontrowersyjnych danin, z jakimi mogą się spotkać właściciele nieruchomości. Decyzja o jej naliczeniu jest podejmowana odgórnie, bez porozumienia z właścicielem i najczęściej jest konsekwencją działań podjętych przez gminę, na które mieszkaniec nie miał żadnego wpływu. Warto przy tym wiedzieć, że zaległości w uiszczeniu opłaty adiacenckiej mogą być nawet ściągane przez komornika.
Pisząc w dużym skrócie: opłata adiacencka to podatek od wzrostu wartości nieruchomości. Jeśli Jan Kowalski ma dom w jednej z podwarszawskich miejscowości, a po latach gmina stwierdzi, że jego nieruchomość jest teraz droższa, to może naliczyć swojemu mieszkańcowi wspomnianą opłatę.
Z opłatą adiacencką będziemy mieli do czynienia w trzech sytuacjach:
Należy pamiętać, że właściciel nieruchomości nie musi wcale zgadzać się na działania podejmowane przez gminę, a i tak zostanie mu naliczona opłata adiacencka. Przykładowo: do działki budowlanej Jana Kowalskiego zostało doprowadzone przyłącze wodno-kanalizacyjne. Kowalski wcale go nie chciał, ale gmina podjęła decyzję o uzbrojeniu terenu. W takiej sytuacji właściciel musi się liczyć z naliczeniem mu opłaty adiacenckiej.
Każdorazowo ustala ją rada gminy lub rada miast na wniosek wójta, burmistrza lub prezydenta. Głosowanie odbywa się pro forma, ponieważ każdej gminie zależy na wzroście wpływów z podatków. Kwestią sporną pozostaje wyłącznie wysokość opłaty.
Tutaj obowiązują konkretne przepisy. Jeśli do wzrostu wartości nieruchomości doszło w wyniku:
Ważne!
Opłata adiacencka może zostać naliczona zarówno właścicielowi, jak i użytkownikowi nieruchomości.
Gminy z reguły dają swoim mieszkańcom czas na spłatę podatku – naliczona kwota może zostać rozłożona na raty na maksymalnie 10 lat. To jedyne pocieszenie w tej sytuacji.